Kaczyński ostrzega przed cenzurą internetową w Polsce – spór o DSA

Gdy Jarosław Kaczyński, prezes Prawo i Sprawiedliwość, w poniedziałek 23 września 2025 r. na platformie X nazwał nowelizację ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną „rosyjskimi standardami cenzury internetu”, wątpliwości co do jej wpływu na wolność słowa rosły natychmiast.
Projekt, przygotowany przez Ministerstwo Cyfryzacji, ma implementować unijne rozporządzenie o usługach cyfrowych – DSA – i przyznać Urzędowi Komunikacji Elektronicznej (UKE) prawo wydawania nakazów blokowania treści bez udziału sądu. To właśnie ten element wywołał najgłośniejsze protesty.
Dlaczego projekt budzi tak silne emocje?
W skrócie, DSA w UE ma ograniczyć nielegalne treści i wzmacniać ochronę konsumentów. Jednak w polskiej wersji pojawiła się „kontrowersyjna procedura blokowania”, umożliwiająca prezesowi UKE samodzielne decidiranie, które materiały internetowe zostaną zablokowane. Według Dziennika Gazeta Prawna, konsultacje społeczne nie uwzględniały tego zapisu – dopiero po ich zakończeniu dodano go do projektu.
W praktyce oznacza to, że władze mogłyby zamknąć linki do niezależnych mediów, publikacje krytyczne wobec rządu czy materiały o tematyce politycznej, nie czekając na orzeczenie sądu. Dla wielu to krok w stronę „digitalnej dyktatury”.
Jakie kompetencje przejmą inne organy?
- Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) – nadzór nad platformami wideo.
- Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) – kontrola nad platformami handlowymi i ochroną konsumenta.
- UKE – centralny organ decydujący o blokadach treści.
Podział kompetencji ma wyglądać jak układanka, ale krytycy wskazują, że brak jasno określonych mechanizmów odwoławczych zwiększa ryzyko nadużyć.
Reakcje polityków i ekspertów
Na wtorkowych obradach Rady Ministrów, kiedy projekt został zaprezentowany, Anna Bryłka, poseł do Parlamentu Europejskiego z Konfederacji, ostro skrytykowała Kaczyńskiego, przytaczając głos rządu z grudnia 2022 r., kiedy Polskie Posłowie poparli podobne rozwiązania na Radzie UE. „Jest tylko jeden problem – to Wasz rząd poparł rozwiązania dotyczące cenzury w internecie w 2022 roku” – podkreśliła.
Ekspert ds. mediów, prof. Janusz Kowalski z Uniwersytetu Warszawskiego, zauważył, że „rozwiązania te mogą ograniczyć pluralizm polityczny, co jest sprzeczne z zasadą wolności słowa zagwarantowaną w Konstytucji”. Według niego, przyznanie UKE kompetencji samodzielnego blokowania treści jest „prawie równoważne z przyznaniem jednej agencji prawa do cenzury”.

Co planuje rząd?
W najbliższym tygodniu PiS zamierza złożyć w Sejmie wniosek o powołanie parlamentarnego zespołu ds. monitorowania Internetu. Zespół miałby oceniać wpływ DSA na polski rynek cyfrowy i raportować o ewentualnych nadużyciach. Jednocześnie minister cyfryzacji, Janusz Czerwiński, twierdzi, że „procedura blokowania” została wprowadzona po szerokich konsultacjach i ma służyć jedynie zwalczaniu treści przestępczych.
Jednak wśród środowisk obywatelskich rośnie niepokój, że nowy organ nadzoru może stać się narzędziem politycznego nacisku. „To nie tylko techniczna regulacja, to walka o kontrolę nad narracją publiczną” – mówił redaktor naczelny portalu Rzeczpospolita.
Skutki dla obywateli i przedsiębiorców
Dla zwykłych internautów oznacza to potencjalne znikanie linków do treści krytycznych wobec władzy, co może ograniczyć dostęp do różnorodnych źródeł informacji. Dla firm internetowych, zwłaszcza platform e‑commerce i serwisów streamingowych, nowe wymogi mogą oznaczać dodatkowe koszty związane z raportowaniem i współpracą z UKE oraz KRRiT.
Według raportu Polskiego Stowarzyszenia Internetowego, w 2024 r. w Polsce funkcjonowało ponad 15 000 serwisów internetowych, z czego 2 300 generowało treści newsowe. Każde z nich mogłoby w przyszłości podlegać kontroli pod kątem „niewygodnych” materiałów.
Co dalej?
W najbliższych tygodniach Sejm ma debatować projekt ustawy, a Komisja ds. Cyfryzacji może wprowadzić poprawki, które ograniczą uprawnienia UKE. Jednocześnie Unia Europejska obserwuje polskie działania, aby zapewnić spójność z przyjętym w 2022 r. trybem stosowania DSA.
Jeśli projekt przejdzie bez większych zmian, Polska stanie się jednym z niewielu państw członkowskich, w których organ administracyjny może samodzielnie blokować treści internetowe – co wywoła kolejne dyskusje na forum Europejskim.

Frequently Asked Questions
Jakie konkretnie uprawnienia otrzyma UKE?
UKE będzie mógł wydawać nakazy blokowania określonych treści w internecie bez udziału sądu i bez informowania użytkowników o przyczynie. Decyzje te będą podlegały jedynie kontroli wewnętrznej organu.
Dlaczego krytycy przywołują poparcie PiS w 2022 roku?
Podczas głosowania w Radzie UE w grudniu 2022 r. polscy posłowie poparli podobne rozwiązania umożliwiające blokowanie treści online. Krytycy wskazują na tę niekonsekwencję jako dowód, że obecna krytyka Kaczyńskiego jest polityczna, a nie merytoryczna.
Jakie konsekwencje może przynieść projekt dla niezależnych mediów?
Niezależne media mogą zostać pozbawione możliwości publikacji linków do swoich materiałów, jeśli UKE uzna je za „niewygodne”. To ograniczyłoby ich zasięg i przychody z reklam, co w praktyce może doprowadzić do ich zamknięcia.
Czy istnieją już podobne rozwiązania w innych krajach UE?
Tak, Niemcy i Francja mają mechanizmy pozwalające administracji na tymczasowe blokowanie treści po decyzji sądu, lecz nie przyznają organom administracyjnym samodzielnego prawa do takiego działania, co wyróżnia polski projekt.
Co może zrobić obywatel, aby chronić się przed ewentualną cenzurą?
Eksperci radzą korzystać z VPN, rozproszonej sieci Tor oraz śledzić publikacje organizacji monitorujących wolność słowa, które regularnie informują o nowych blokadach i sposobach ich obejścia.
Napisz komentarz